Tak bardzo się cieszę, że ktoś wpadł w końcu na pomysł, by kulinarną blogosferę zintegrować w taki pożyteczny i sympatyczny sposób. Dotychczas z zazdrością śledziłam relacje zagranicznych blogerów z kulinarnych warsztatów czy konferencji, w których brali udział i zastanawiałam się, czy przyjdzie kiedyś czas, kiedy i ja spotkam się z blogowymi znajomymi w jednej kuchni, by wspólnie uczyć się, wymieniać doświadczeniami i najzwyczajniej na świecie spotkać się, by pogawędzić o naszej wspólnej pasji. Okazało się, że ciche marzenie spełniło się szybciej niż przypuszczałam :) Kiedy otrzymałam zaproszenie na warsztaty kulinarne, organizowane przez MAKRO Cash&Carry Polska, podskoczyłam z radości i z wielką ochotą wyruszyłam do stolicy :)
W tym roku ominęła mnie jedna z ulubionych akcji blogowych, czyli Czekoladowy Weekend Bei. Żałuję bardzo, ale jak mówi klasyk M.Jagger - you can't always get what you want i kiedy większość z Was delektowała się czekoladowym smakiem na setki sposobów, ja wraz z paroma innymi blogerkami, zgłębiałam tajniki przyrządzania ryb, o czym więcej następnym razem :)
Dzisiaj, ku czekoladowemu pokrzepieniu się mimo wszystko, dzielę się z Wami nowym odkryciem :)
Sticky toffie pudding, to jeden z ulubionych deserów Brytyjczyków. Poznałam go właśnie na wyspach i od razu dołączyłam do wielbicieli daktylowego deseru :)
Kto pierwszy rzuci śnieżką? :) Zaprosiłabym Was na bitwę na śnieżki, gdyby nie nagła odwilż i (wiosenne?) roztopy. Dlatego śnieżek śnieżnych nie będzie, ale za to będą kruche kule "śniegowe", które wyskoczyły mi z garnka gorącego tłuszczu na fali szaleństwa karnawałowych wypieków i "wysmażeń" :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)