To już dzisiaj ten najpiękniejszy dzień w roku, dlatego wszystkim zaglądającym tutaj chciałabym życzyć ciepła, radości, spełnienia marzeń i tego wszystkiego, czego najbardziej brakuje Wam w pełnej obowiązków i pośpiechu codzienności.
Delektujcie się do woli świątecznymi smakami i zapachami - taka okazja zdarza się przecież tylko raz w roku :)
Wesołych Świąt!
Już to czujecie? Tę przedświąteczną gorączkę, szał zakupów, planowania i tę prześladującą myśl, czy aby na pewno zdążymy ze wszystkim? Taki stan prześladuje mnie od weekendu, żeby zakończyć się dopiero z następnym, już świątecznym weekendem :) Trochę też nie chce mi się wierzyć, że Wigilia już za parę chwil, ale wraz z ilością wypucowanych kątów i podłóg, z pojawianiem się kolejnych świątecznych ozdób i w końcu z triumfalnym wjazdem w nasze progi pachnącego lasem drzewka szybko zmieni się to z pewnością i za tydzień o tej porze będę z niedowierzaniem zastanawiać się - jak to możliwe, że już po świętach.
... ogarnia mnie w tym czasie każdego roku :) Basia pisała ostatnio, że nie wyobraża sobie świąt bez pierniczków. Podpisuję się pod tym obiema rękami, bo odkąd upiekłam swoje pierwsze pierniczki (próbuję sobie przypomnieć, kiedy to właściwie było, ale niestety bezskutecznie :)) owładnęła mnie całkowicie ta coroczna pierniczkomania. Czasem podejmuję walkę i postanawiam przynajmniej raz dać sobie spokój z zagniataniem, przechowywaniem, chłodzeniem, wycinaniem, pieczeniem i lukrowaniem, ale cóż z tego, kiedy następnego roku moja pierniczkomania uderza ze zdwojoną siłą :)
Zima ma swoje uroki - piękna, biała, nastrojowa, trochę bajkowa. Ale są też jej mniej przyjemne strony, kiedy smagani mroźnym wiatrem, brnąc przez śliskie, zaśnieżone chodniki, marzymy tylko o ciepłym kocyku i ogromnym kubku gorącej, aromatycznej herbaty. Przynajmniej w moim przypadku, bo herbata to mój napój numer jeden, nie tylko zimą i jesienią, ale właśnie zimą i jesienią zamieniam lekkie herbaty owocowe na mocne, korzenne, miodowe i to pite w ilościach hurtowych :)
Uff, makaronikowy debiut ma za sobą :) To jedno z tych kulinarnych zadań, do których zbierałam się wieki, dlatego tym bardziej się cieszę, że się w końcu przełamałam. Desery i większa część wyrafinowanej kuchni francuskiej wciąż budzi we mnie pewien respekt. Zdążyłam już przekonać się, że na pozór prostą recepturę, można zepsuć jednym fałszywym ruchem ręki lub subtelnymi niuansami w doborze i proporcji składników. Nie inaczej jest z makaronikami. Z moich pierwszych jestem dość zadowolona, choć daleko im do ideału i pewnie za kilka lat będę się z nich śmiała ;) Wyszły "pieczarkowate" w kształcie, z mini stópką i pierwsza ich blacha popękała złośliwie, wprawiając mnie w rozpacz ;) Na szczęście szybko odkryłam błąd, którym była zbyt wysoka temperatura i druga partia upiekła się już o niebo lepiej. Idealną konsystencję ciasta, która gwarantuje 90% makaronikowego sukcesu, też mam do poprawki, bo chociaż przeczytałam wszystkie możliwe "tips&tricks" na ten temat, nie można dopracować tego inaczej, jak własnym doświadczeniem. Jedyne, do czego nie mogę się przyczepić to ich smak :)
Moje świąteczne listy zakupów przepełnione są górami bakalii i suszonych owoców. W końcu święta zobowiązują i owocowy i grzybowy susz jest częścią świątecznej, kulinarnej tradycji. Wigilijny kompot, masa makowa, keksy, serniki i pierniki, nadzienia do mięs i sosy wypełnione są suszonymi owocami i bardzo dobrze, bo to przecież samo zdrowie i bez nich pewnie nie dalibyśmy rady przetrawić tego całego świątecznego maratonu potraw. Zanim owocowe zapasy zaczną wędrować do ciast i dań na Boże Narodzenie, podkradam ich garść na obiad :) W sam raz na mroźny początek grudnia - kurczak w miodzie z dodatkiem korzennych przypraw, z suszonymi śliwkami i migdałami - smaczne i rozgrzewające. Tyle że znów trzeba będzie dokupić kolejną porcję suszu i bakalii ;)
I oto niepostrzeżenie nadszedł grudzień. A z nim prawdziwa, mroźna i śnieżna zima :) Lubię jak jest, jak być powinno i całkiem cieszy mnie ten bajkowy widoczek za oknem, chociaż, pewnie jak większość z Was, nie spodziewałam się takich ekstremalnych temperatur od razu! Ale jak mówi klasyk - jest zima, więc musi być zimno ;) dlatego nie będę narzekać, tylko kibicować w duchu, żeby zima podarowała nam kolejne białe święta.
Subskrybuj:
Posty (Atom)